Informacje

  • Wszystkie kilometry: 4825.01 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 10d 21h 51m
  • Prędkość średnia: 17.97 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy SylaNaRowerze.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Listopad, 2011

Dystans całkowity:584.49 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:31
Średnia prędkość:17.98 km/h
Maksymalna prędkość:44.88 km/h
Maks. tętno maksymalne:178 (88 %)
Maks. tętno średnie:143 (71 %)
Suma kalorii:7461 kcal
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:24.35 km i 1h 21m
Więcej statystyk
Środa, 30 listopada 2011

ten pan nas rozjedzie

Rozmawiałam ostatnio z kumplem o tym jak bezpiecznie jeździć rowerem przez miasto. Wg niego dobrze, że jestem "dosyć potężna" i nie widać z daleka, że jestem dziewczyną.
No i słowo ciałem się stało.
Dziś wracając mijałam babcię z wnuczkiem. Przywołała dziecko do siebie mówiąc "Choć tutaj, bo ten pan nas rozjedzie".

Czy dziewczyna powinna jeździć w różowej kurtce i spodniach w kwiatki? A może jednak rzeczywiście lepiej podszywać się pod faceta?
  • DST 11.59km
  • Czas 00:34
  • VAVG 20.45km/h
  • VMAX 37.26km/h
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 29 listopada 2011

dzień jak co dzień

Jak zwykle wszędzie spóźniona, ale dziś sobie z tego nic nie robiłam :) Spokojnie, napisałabym nawet że statecznie, ale to akurat nie prawda ;)
  • DST 13.71km
  • Czas 00:41
  • VAVG 20.06km/h
  • VMAX 32.94km/h
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 28 listopada 2011

co to za [piii] remonty?

Pierwszy raz natknęłam się na te szlabany w czwartek. W piątek pojawiło się ich więcej, a dziś kolejne. WTF?
Chyba muszę obmyślić objazd, ale wracałam jeszcze starą trasą. Przede mną dwóch bajkerów, tak jak i ja nie zamierzali nosić roweru pod pachą przejściem podziemnym. Ale ja chociaż staram się ostrożnie przejeżdżać przez te zamknięte przejścia...
Nie mam pojęcia co poeta miał na myśli wyłączając rowerową sygnalizację, tym bardziej nie wiem czemu to trwa tak długo, ale na pewno nie przyczynia się do bezpieczeństwa na drodze.
przejazdu nie ma © SylaNaRowerze1

tu też nie, chociaż wiatr robił co mógł © SylaNaRowerze1

i kolejny szlaban © SylaNaRowerze1
  • DST 11.31km
  • Czas 00:36
  • VAVG 18.85km/h
  • VMAX 34.18km/h
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 listopada 2011 Kategoria z mapą

Funex Bike Orient

Moja druga impreza na orientację. Końcówka listopada.
Nie chciałam porywać się z motyką na słońce, wybrałam się na mini-dystans 50 km.

Dojechaliśmy z Jarkiem ok. 7 rano. Po drodze padało, w samej Brodnicy już nie, ale wiało całkiem mocno. Rejestracja i czekamy. Przygotowując się do startu nakładałam na siebie kolejne warstwy poważanie obawiając się pogody...
O 9 wystartował Funex Show, taka króciutka rozgrzewka dla zawodników wszystkich tras. Na ogrodzeniu szkoły i drzewach obok rozwieszono kilkadziesiąt punktów z perforatorami, trzeba było odnaleźć właściwe, podbić je w odpowiedniej kolejności każdy pojedynczo potwierdzając w bazie i dopiero można było otrzymać mapę. Pomysł nawet mi się spodobał, ale organizacja siadła. Zawodnicy podbijali punkty jakkolwiek, nie zwracając uwagi na kolejność, a potem wszyscy pchali się do potwierdzenia. Wygrywał ten, kto ma dłuższe ręce i lepiej umie się rozpychać łokciami. Ja nie umiem, ale jakoś radę dałam ;)
Funex Show Orient - czyli sztuka rozpychania się łokciami © SylaNaRowerze1




Próbuję zaplanować trasę, wiatr już przeszkadza © SylaNaRowerze1


Najbliżej bazy był punkt P18 i od niego postanowiłam zacząć. Z doświadczenia już wiem, że na takie zostawione na "przy powrocie" punkty nie wystarcza potem czasu. Dalej - z braku lepszej koncepcji - postanowiłam jechać zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W razie ogromnych problemów z odnalezieniem punktów mogłam odpuścić R38, najbardziej wysunięty na zachód. Chociaż miałam nadzieję, że taki scenariusz jest mało realny - to tylko 6 punktów, ok 50 km, a limit czasu 8 godzin. Powinnam dać radę z wszystkimi.

Już 10 minut po starcie doszłam do wniosku, że jednak nałożyłam na siebie za dużo warstw i spokojnie mogłam jechać w lżejszych butach :/ Buty musiały zostać, ale co mogłam, to z siebie zdjęłam.
Do punktu dojechaliśmy w miarę sprawnie, choć był kawałek odsunięty od drogi i łatwo mogłam go przegapić. Na szczęście zawsze czujny Jarek wypatrzył go bez problemu :)
tam jest punkt P18 - czy wygląda jak skrzyżowanie strumyków? © SylaNaRowerze1


P18 z bliska © SylaNaRowerze1


Dalej pojechaliśmy na punkt K1 - start etapu kajakowego dla trasy Adventure Race. Kusi mnie taka trasa, kiedyś wystartuję :)
Punkt położony bardzo malowniczo, obok starego wiaduktu kolejowego. Chwilę po nas nadjechało tu sporo rowerzystów. Chyba jednak wolę zdobywać punkty w bardziej kameralnej atmosferze. Szukanie sprawia wtedy większe wyzwanie, ale też przyjemność. Bo podejść do tłumu to każdy potrafi ;)
rzeczka w okolicach punktu K1 © SylaNaRowerze1


widok z punktu K1 © SylaNaRowerze1


tory w okolicy punktu K1 © SylaNaRowerze1


Do kolejnego punktu R43 - mostek postanowiłam jechać lasem. Trasa wydawała się dość łatwa i przyjemna, sporą część prowadziła przy torach kolejowych, więc nie można się było zgubić ;) Las w stronę Grążaw bardzo przyjemny, sporo podjazdów ale i fajne zjazdy! Właśnie po jednym takim Jaro uchwycił tę moją radość :)
jadę :) © SylaNaRowerze1


Do punktu dojechaliśmy bez problemu. Mostek był tam, gdzie miał być i punkt też tam był :)
Punkt R43 - mostek. Perforator ukryty w tych krzaczorach po lewej :) © SylaNaRowerze1


mostek z innej perspektywy © SylaNaRowerze1


Przy mostku zrobiło się chłodniej, ciemne chmury zakryły słoneczko. Nawet przez chwilę bałam się deszczu, ale wiatr, który wiał niesamowicie mocno, szybko je przegnał.
zbierają się nade mną ciemne chmury... © SylaNaRowerze1


Zaraz po wyjechaniu na drogę 544 w stronę kolejnego punktu odkryłam sporą niedoskonałość mojego planu. Ten wiatr. Prędkość na liczniku zabójcze 11 km/h. Zjazd ze sporej górki, mocne dociskanie - i wskoczyło na 20 km/h. Czemu wieje mi prosto w twarz? Czemu nie w plecy? Wystarczyło tylko zamienić kolejność zaliczania punktów i jadąc na wschód wykorzystałabym siłę wiatru na swoją korzyść, a wróciłabym spokojnie lasem, gdzie wiatru nie czuć. Tymczasem ja zrobiłam dokładnie odwrotnie... To solidna lekcja, dzięki niej pewnie już zawsze będę uwzględniać wiatr przy planowaniu trasy :)

Zjazd na południe w stronę punktu niewiele pomógł. Co prawda nie wiało już bezpośrednio w twarz, ale nadal mocno, chwilami znosiło mnie na środek ścieżki. Do tego znów masa górek - zjeżdża się fajnie, ale najpierw trzeba podjechać... Wysiłek nagradzały takie widoczki:
pole © SylaNaRowerze1


oprócz błękitnego nieba... © SylaNaRowerze1


Dojechaliśmy do jeziora Szuckiego, punkt znajdował się nieopodal. Tylko co to za punkt? Czego mamy szukać? Zgodnie z opisem to sławojka, nic mi to nie mówi. Kolejna lekcja - jeszcze w bazie upewnić się, że rozumiem opisy punktów! Jarek podejrzewał coś a la kładka, molo i poszedł w stronę jeziora, ja stawiałam na mały lasek i przebijałam się do góry przez gąszcz jeżyn i dzikiej róży. Pamiątki na całym ciele przywiozłam ze sobą do Łodzi :)
przedzieram się przez chaszcze © SylaNaRowerze1


Przy lasku spotkałam innego zawodnika, który opowiedział mi o Sławoju Składkowskim i oświecił mnie co do sławojki :) Punkt znaleźliśmy bez problemu.

sławna sławojka © SylaNaRowerze1


widok z punku 36 © SylaNaRowerze1


Kolejny punkt R38, ten najbardziej wysunięty na skraj mapy, był spokojnie w naszym zasięgu. Jeszcze kawałek pomęczyliśmy się na podjeździe (czułam się prawie jak w niskich górach, tam jest masa wzniesień!), przed Brodnicą znów pod wiatr, ale w samym mieście odpoczęliśmy. Całe szczęście, bo przy wyjeździe z miasta znów czekała nas wspinaczka pod sporą górkę pod wiatr. Pierwszy raz żałuję, że nie mam jak zmierzyć przewyższeń. Oj, tu było ich sporo.

Już niedaleko od punktu zmęczenie umysłu dało się we znaki. Skręciłam za wcześnie. W miarę szybko się zorientowałam, ale Jarek jechał przede mną i nie słyszał jak go wołam. Musiałam za nim pędzić, choć po terenie prawie bagnistym to nie takie proste ;) Na tej pomyłce "zyskaliśmy" ponad 3 km i ponad 20 minut. Po powrocie na trasę jak po sznurku dojechaliśmy do ścieżki prowadzącej na R38. Chociaż słowo "ścieżka" może tu być nadużyciem, to była raczej ścieżynka, która szybko się skończyła. Całe szczęście poziomice na mapie dość jasno wskazały, że mamy tej nory szukać na szczycie wzniesienia. Po Adventure Orient nauczyłam się zwracać na nie uwagę :) No i była.
nora na szczycie - punkt R38 © SylaNaRowerze1


Na punkcie spotkaliśmy zawodnika, który wracał właśnie z R31. Szukał go ponad godzinę i odpuścił. To nie zabrzmiało zbyt optymistycznie... Zwłaszcza, że powoli zaczynało się robić ciemno. Skoro za dnia był z nim problem, to czy znajdziemy go po ciemku? Jasne, że znajdziemy! w końcu mamy w tym już wprawę ;)
Nie wiedzieliśmy tylko od której strony ten punkt ugryźć. Co oznacza "skrzyżowanie"? Czy te przecinki dochodzą do torów? Wyglądało, że tak. Dojechaliśmy więc do torów i szukaliśmy od północy. Ciężko szło, więc trzeba było spróbować wariantu nr 2. Cofnęliśmy się kawałek i znaleźliśmy właściwą przecinkę, potem drugą i trzecią. Tym razem dosłownie najechaliśmy na punkt! Pewnie już tu byliśmy, ale od strony torów go nie widzieliśmy. Oznaczenia były jednak od południa, a nie od północy, jak zaznaczyli organizatorzy.
Jaro na punkcie R31 © SylaNaRowerze1


Komplet punktów jest, pora ruszać do bazy. Tym razem z wiatrem, trochę z górki, więc całkiem sprawnie :) Po drodze remont, nie chciało mi się go omijać i... wjechałam w świeży asfalt :/
Karty oddaliśmy o 17:08. Siedem minut przed czasem. Cienko. Jeszcze w połowie trasy mieliśmy ogromny zapas czasu, na tym mostku byliśmy chyba ok 11:30. Ale z każdym kolejnym punktem się kurczył, aż całkiem zniknął. Trudno, następnym razem się poprawię :) Właściwie się nie poprawię, bo następnym razem nie mam zamiaru wybierać dystansu mini, tylko dystans dla prawdziwych twardzieli ;)

Wnioski:
- przed startem nie zaszkodzi się wyspać
- przed wyruszeniem warto upewnić się, że opisy punktów są jasne
- wziąć pod uwagę wiatr
- bardziej ufać sobie :)

W drodze powrotnej do Łodzi zatrzymaliśmy się na chwilę w Gostyninie, moim rodzinnym mieście. Podjechaliśmy do niedawno wyremontowanego zamku, dobrze go widzieć w takiej świetności. Gdy się przy nim bawiłam jak byłam dzieckiem wyglądał nieco inaczej...
zwiedzanie w drodze powrotnej do Łodzi © SylaNaRowerze1


w moim dzieciństwie zamek wyglądał tak © SylaNaRowerze1


P.S. Tym razem miałam jakiś problem z licznikiem. Wskazał mi prędkość średnią powyżej 15 km/h. Jak to możliwe?
  • DST 64.14km
  • Czas 04:50
  • VAVG 13.27km/h
  • VMAX 44.88km/h
  • HRmax 178 ( 88%)
  • HRavg 143 ( 71%)
  • Kalorie 3765kcal
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 25 listopada 2011

niemasowy piątek

Dziwnie tak w ostatni piątek miesiąca nie znajdować się tam, gdzie wszyscy...
Ale dziś mam solidną wymówkę - zaraz wybieram się do Brodnicy.
Ma padać i bardzo solidnie wiać, więc trzymajcie kciuki, żebym znalazła choć jeden punkt :)
  • DST 13.32km
  • Czas 00:40
  • VAVG 19.98km/h
  • VMAX 31.29km/h
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 listopada 2011

leniwy wieczór

miało być 30 km, a wyszło jak zwykle ;)
  • DST 11.56km
  • Czas 00:32
  • VAVG 21.68km/h
  • VMAX 32.94km/h
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 23 listopada 2011

gorrrąca środa :)

Właściwie gorąco to było w pracy, ale o tej porze roku to chyba niezły chłyt marketingowy ;)

Jest w tym jednak ziarno prawdy. Testowałam dziś nowe rękawice zimowe - są rzeczywiście zimowe i było mi w nich całkiem ciepło, a nawet trochę ZA ciepło.
A na głowę założyłam tylko kaptur. I zdecydowanie było ZA CIEPŁO. Musiałam się zatrzymać, wygrzebać z plecaka opaskę na uszy i dopiero mogłam jechać dalej. Różnicę poczułam praktycznie od razu, ale w kapturze się jechać nie dało.
No i buty jeszcze - póki co dobrze mi się jeździło w moich adidaskach, chociaż na temperatury poniżej zera są trochę za lekkie. Trzeba rozejrzeć się za czymś cieplejszym. Wypróbowałam więc jazdę w trekkingach i muszę przyznać, że przez cały czas zachowałam komfort cieplny. Jedyny potencjalny problem - po godzinie poczułam lekkie drętwienie stóp. Praktycznie w ogóle nie pracują, są cały czas nieruchome i to pewnie stąd. Skoro taka reakcja jest już po godzinie, to co będzie po 8?
  • DST 25.66km
  • Czas 01:11
  • VAVG 21.68km/h
  • VMAX 38.91km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 22 listopada 2011

rachunek strat i braku strat

Dzisiejszy dzień był całkiem zwariowany. W pracy kręcili jakieś filmy korporacyjne, oczywiście szybko dostrzeżono moją aparycję gwiazdy (i takowe maniery ;)) oraz nieprzeciętny talent, więc dostałam jedną z głównych ról :) Na pracę pozostało niewiele czasu, wiecie jak to jest - dubel za dublem, dodatkowe ujęcia... Najgorsze, że nie zdążyłam odrobić pracy domowej z hiszpańskiego. I na zajęcia wyszłam już spóźniona, musiałam pędzić.
Najszybsza droga prowadziła chodnikiem. Ledwo uszłam z tego cało, to istny tor przeszkód! Na bikestats powinny być dodatkowe punkty za przejeżdżanie tuż przed wyjeżdżającym z bramy autem albo przez remontowane odcinki. Przez dawno nieremontowane także ;)
Właśnie po przejechaniu takiej ukrytej przeszkody usłyszałam na chodniku dźwięk upadającego chyba plastiku. Spojrzałam tylko że odblaski mam (zdarzało się, że wypadały), licznik też, i pojechałam dalej.
W drodze powrotnej usłyszałam za sobą brzęk metalu. Tym razem zatrzymałam się i odnalazłam źródło hałasu. Wyglądało to jak fragment skuwacza do łańcucha. Ktoś zgubił? Czy to mój? Schowałam pod siodło i pojechałam dalej. Za chwilę znów ten dźwięk. Jak to? To ten sam fragment skuwacza! Sprawdzam torbę - zapięta. Sprawdzam dalej - z boku dziura na 5 cm... A w środku łatki na dętkę i pustka :(
Szybko wróciłam pamięcią do pierwszego usłyszanego za sobą hałasu i zawróciłam w poszukiwaniu pogubionych gratów. Oczywiście nic już nie znalazłam. Z moją kurzą ślepotą całkiem prawdopodobne, że nawet pomimo prędkości ok 10 km/h i tak nie dojrzałabym zguby, nawet gdybym przejechała tuż obok niej.
Po chwili złość zniknęła i naszły mnie refleksje. Zrobiłam bilans tegorocznych strat. Najpierw ukradli mi bidon. Potem straciłam zestaw: kask, rękawice, czapkę, okulary, kompas i mapnik. A teraz zgubiłam podręczne narzędzia... Sporo tego, niedługo głowę zgubię :(
Patrząc jednak z drugiej strony - w tej reklamówce z kaskiem i innymi mógł być też pulsometr, bluza i kurtka. Cudem ich tam nie było i ich nie straciłam! Pod pracą zawsze zostawiam światła na rowerze i ich też mi nikt nie zwinął! A wtedy gdy parkując przy Piotrkowskiej przypięłam koło do ramy, a o stojaku zapomniałam? Nikt nie zainteresował się rowerem. W ogólnym rozrachunku wychodzę na 0 albo nawet na plus :) Dorzucę do tego te wszystkie sytuacje, w których niewiele brakowało do wypadku... Mam jednak chyba trochę szczęścia :)
  • DST 22.11km
  • Czas 01:17
  • VAVG 17.23km/h
  • VMAX 35.00km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 21 listopada 2011 Kategoria masakrycznie

Dzień życzliwości... Czemu pogoda tak mało życzliwa?

Przejazd próbny masy, masakrycznie zimno i życzliwy przechodzień, który znalazł mój licznik (nie wiem jak to zrobiłam, że wypadł) i mi go oddał :)
  • DST 31.16km
  • Czas 01:44
  • VAVG 17.98km/h
  • VMAX 37.06km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 20 listopada 2011 Kategoria zamiastowo

to już wiosna?

Dzisiaj była tak przepiękna pogoda, że aż nie mogłam uwierzyć! Miałam masę innych zadań, ale musiałam wyjść na rower chociaż na chwilę. Pojechałam do Lasu Lublinek - na krótką wycieczkę nadawał się doskonale.
Chyba pół Łodzi pomyślało tak samo. Już dawno nie widziałam takiego tłoku! I na ulicach (gdybym wiedziała, że właśnie msza się kończy, wybrałabym inną drogę), i przy Centrum Handlowym (po kościele miło wstąpić na zakupy), i w okolicach Lublinka.
Przejechałam kilka kilometrów, zrobiłam kilka zdjęć i pora wracać... Nie miałabym nic przeciwko, gdyby taka pogoda była za tydzień :)
jezioro Lublinek w jesiennej scenerii © SylaNaRowerze1

niebezpieczne leśne stworzenia © SylaNaRowerze1

zielony szlak pieszy © SylaNaRowerze1

czarny staw ;) © SylaNaRowerze1

liście © SylaNaRowerze1
  • DST 23.73km
  • Czas 01:16
  • VAVG 18.73km/h
  • VMAX 40.97km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Sprzęt Viper
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl