Niedziela, 16 października 2011
Kategoria z mapą
Adventure Orient - odcinek drugi
Zdobywania punktów kontrolnych z Bike Orient (mapa) ciąg dalszy.
Plan zakładał wyjazd o 8, aby dojechać do Spały o przyzwoitej porze i mieć więcej czasu na jazdę zanim zrobi się ciemno. Gdy się obudziłam o 9:20 stwierdziłam, że trudno będzie się go trzymać ;) Tak więc znów wsiedliśmy na rowery dopiero o 12:20.
Ubrałam się jak na atak epoki lodowcowej, a tu słoneczko bardzo przyjemnie grzało i już po kilku pierwszych kilometrach zaczęłam się rozbierać :)
Gdy już ustaliliśmy w którą stronę jechać, bez problemu dotarliśmy na 1 - strażniczówka, a stamtąd prościutko na 6 - skansen Niebowo. Tu pooglądaliśmy eksponaty i straciliśmy trochę czasu. Już mieliśmy odjeżdżać gdy z grzybów wrócili właściciele i się zagadali. Obejrzeliśmy więc także szopę, pomnik przyrody na podwórku i starą oborę przerobioną na pomieszczenia mieszkalne. Rozmawiało się miło, w piecu przyjemnie strzelał ogień, zupka pysznie pachniała, ale trzeba ruszać dalej...
13 - lewy brzeg strumienia - bez najmniejszego problemu, potem 5 - kapliczka na wzniesieniu. Dosyć blisko, ale w lesie, od razu spodziewałam się problemów ze znalezieniem właściwej przecinki. Zwłaszcza, że mapnik skutecznie zasłania licznik i trudno mi kontrolować przejechaną odległość :| Nie bez błędów, ale dojechaliśmy. Całkiem strome to wzniesienie, ale warto było się pomęczyć - punkt naprawdę przepięknie położony, a i zjazd ciekawy :)
Pierwotnie mieliśmy znaleźć jeszcze 9 i zmierzać do Spały, ale tak przyjemnie się jechało, że szkoda było już wracać. Wybraliśmy się zatem na podbój 4 - miejsce biwakowe. Jak po sznurku. No jedziemy dalej! Kusi 10, na mapie tuż obok, ale po drugiej stronie Pilicy... Wpław nie przejdziemy, ale kiedyś i tak trzeba będzie tam dojechać. Więc czemu nie dziś? Potoczyliśmy się więc po piaszczystych, nierównych drogach do mostu w Mysiakowcu. To był chyba najcięższy odcinek tej trasy (dla mnie). Zwłaszcza droga od Kozłowca pokonywana już w ciemnościach na azymut przez las. Ale kobieta-ninja ciemności się nie boi ;) A podobno jak ciemno, to przyjemno. Więc nie ma co marudzić, tylko zdobywać 7 - brzeg starorzecza, jest na wyciągnięcie ręki. Pewnie łatwiej byłoby ją znaleźć za dnia, ale jest jakiś kilometr od mostu, więc odpuścić teraz to byłby grzech. Chwila błądzenia wzdłuż brzegu, ale jest! Nawet w nocy te punkty są banalnie proste do znalezienia w porównaniu z tymi z MTBO ;)
Na powrót wybraliśmy wariant dłuższy, ale na pewno o tej porze przyjemniejszy, łatwiejszy i pewnie szybszy. Dojechaliśmy do Rzeczycy, tam zrobiliśmy dłuższą przerwę na ciepłą kolację i w drogę 726. Kawałek ujechaliśmy, ale gdy wjechałam w las jakoś wyjątkowo ciemno się zrobiło. Gdzie oświetlające mnie z tyłu światło od roweru Jarka? Gdzie Jaro? Pewnie znów gada przez telefon - w pracy nawet w niedzielę nie mogą się bez niego obejść. Zwalniam i czekam, ale nie goni. Wyciągam telefon - gdzież Ty? "Złapałem gumę". No to k. pięknie. Na przepięknej, płaskiej jak naleśnik nawierzchni? Zapasowej dętki brak... Jakoś dopompował i tniemy, póki możemy.
Jeszcze w Liciążnej decyzja - podjeżdżamy zdobyć 10 - lewy brzeg Pilicy. Właściwą przecinkę znajdujemy bez problemu, tylko trochę poszukiwań już przy samym brzegu, punkt schowany w zaroślach, ale jest! :D Temperatura nad rzeką przeraźliwa - minus 3 stopnie. Przydaje się moje ciepłe ubranie. Powietrza w kole coraz mniej, jedziemy dalej z zawrotną prędkością ok 15 km/h, a Jaro spocony jak w ukropie. Tak się dotoczyliśmy do auta, odpuściliśmy sobie już 2, która chodziła nam po głowie ;) Będzie powód, żeby tu jeszcze wrócić.
Podsumowując - dzień spędzony rewelacyjnie! Nie zmęczyły mnie te kilometry za bardzo, może dlatego że dbałam o jedzenie i picie. Pięć i pół godziny w siodle, ale od wyjazdu do powrotu minęło ponad 9 godzin. To tu, to tam i się uzbierało, chociaż przeraża mnie to jak dużo. Muszę się następnym razem bardziej pilnować.
Plan zakładał wyjazd o 8, aby dojechać do Spały o przyzwoitej porze i mieć więcej czasu na jazdę zanim zrobi się ciemno. Gdy się obudziłam o 9:20 stwierdziłam, że trudno będzie się go trzymać ;) Tak więc znów wsiedliśmy na rowery dopiero o 12:20.
Ubrałam się jak na atak epoki lodowcowej, a tu słoneczko bardzo przyjemnie grzało i już po kilku pierwszych kilometrach zaczęłam się rozbierać :)
podbój spalskich lasów czas zaczynać!© SylaNaRowerze1
Gdy już ustaliliśmy w którą stronę jechać, bez problemu dotarliśmy na 1 - strażniczówka, a stamtąd prościutko na 6 - skansen Niebowo. Tu pooglądaliśmy eksponaty i straciliśmy trochę czasu. Już mieliśmy odjeżdżać gdy z grzybów wrócili właściciele i się zagadali. Obejrzeliśmy więc także szopę, pomnik przyrody na podwórku i starą oborę przerobioną na pomieszczenia mieszkalne. Rozmawiało się miło, w piecu przyjemnie strzelał ogień, zupka pysznie pachniała, ale trzeba ruszać dalej...
W Niebowie musi być niebiesko :)© SylaNaRowerze1
Zapiski z martwego domu - spodziewalibyście się, że chłopi czytali Dostojewskiego?© SylaNaRowerze1
na salonach u gospodarzy© SylaNaRowerze1
13 - lewy brzeg strumienia - bez najmniejszego problemu, potem 5 - kapliczka na wzniesieniu. Dosyć blisko, ale w lesie, od razu spodziewałam się problemów ze znalezieniem właściwej przecinki. Zwłaszcza, że mapnik skutecznie zasłania licznik i trudno mi kontrolować przejechaną odległość :| Nie bez błędów, ale dojechaliśmy. Całkiem strome to wzniesienie, ale warto było się pomęczyć - punkt naprawdę przepięknie położony, a i zjazd ciekawy :)
Pierwotnie mieliśmy znaleźć jeszcze 9 i zmierzać do Spały, ale tak przyjemnie się jechało, że szkoda było już wracać. Wybraliśmy się zatem na podbój 4 - miejsce biwakowe. Jak po sznurku. No jedziemy dalej! Kusi 10, na mapie tuż obok, ale po drugiej stronie Pilicy... Wpław nie przejdziemy, ale kiedyś i tak trzeba będzie tam dojechać. Więc czemu nie dziś? Potoczyliśmy się więc po piaszczystych, nierównych drogach do mostu w Mysiakowcu. To był chyba najcięższy odcinek tej trasy (dla mnie). Zwłaszcza droga od Kozłowca pokonywana już w ciemnościach na azymut przez las. Ale kobieta-ninja ciemności się nie boi ;) A podobno jak ciemno, to przyjemno. Więc nie ma co marudzić, tylko zdobywać 7 - brzeg starorzecza, jest na wyciągnięcie ręki. Pewnie łatwiej byłoby ją znaleźć za dnia, ale jest jakiś kilometr od mostu, więc odpuścić teraz to byłby grzech. Chwila błądzenia wzdłuż brzegu, ale jest! Nawet w nocy te punkty są banalnie proste do znalezienia w porównaniu z tymi z MTBO ;)
długo szukaliśmy punktu, więc się cieszę jak golas w pokrzywach© SylaNaRowerze1
Na powrót wybraliśmy wariant dłuższy, ale na pewno o tej porze przyjemniejszy, łatwiejszy i pewnie szybszy. Dojechaliśmy do Rzeczycy, tam zrobiliśmy dłuższą przerwę na ciepłą kolację i w drogę 726. Kawałek ujechaliśmy, ale gdy wjechałam w las jakoś wyjątkowo ciemno się zrobiło. Gdzie oświetlające mnie z tyłu światło od roweru Jarka? Gdzie Jaro? Pewnie znów gada przez telefon - w pracy nawet w niedzielę nie mogą się bez niego obejść. Zwalniam i czekam, ale nie goni. Wyciągam telefon - gdzież Ty? "Złapałem gumę". No to k. pięknie. Na przepięknej, płaskiej jak naleśnik nawierzchni? Zapasowej dętki brak... Jakoś dopompował i tniemy, póki możemy.
Jeszcze w Liciążnej decyzja - podjeżdżamy zdobyć 10 - lewy brzeg Pilicy. Właściwą przecinkę znajdujemy bez problemu, tylko trochę poszukiwań już przy samym brzegu, punkt schowany w zaroślach, ale jest! :D Temperatura nad rzeką przeraźliwa - minus 3 stopnie. Przydaje się moje ciepłe ubranie. Powietrza w kole coraz mniej, jedziemy dalej z zawrotną prędkością ok 15 km/h, a Jaro spocony jak w ukropie. Tak się dotoczyliśmy do auta, odpuściliśmy sobie już 2, która chodziła nam po głowie ;) Będzie powód, żeby tu jeszcze wrócić.
Podsumowując - dzień spędzony rewelacyjnie! Nie zmęczyły mnie te kilometry za bardzo, może dlatego że dbałam o jedzenie i picie. Pięć i pół godziny w siodle, ale od wyjazdu do powrotu minęło ponad 9 godzin. To tu, to tam i się uzbierało, chociaż przeraża mnie to jak dużo. Muszę się następnym razem bardziej pilnować.
- DST 91.41km
- Czas 05:28
- VAVG 16.72km/h
- VMAX 39.26km/h
- Temperatura 1.0°C
- HRmax 190 ( 94%)
- HRavg 128 ( 63%)
- Kalorie 3811kcal
- Sprzęt Viper
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
To ja proponuje bardzo ciekawą 11, równie ciekawą 9, i jeszcze 14 i 2 oraz bardzo, bardzo bardzo 19 :p
Tymoteuszka - 09:27 wtorek, 18 października 2011 | linkuj
Komentuj