Sobota, 12 listopada 2011
Kategoria z mapą
widział ktoś ostatnio osiemnastkę zagubioną w lesie?
Jaro i ja, Adventure Orient cz.4 i nie ostatnia
Po naprawdę ładnym piątku sobota zapowiadała się równie przyjemnie, więc zdecydowaliśmy, że skoro świt ruszamy zdobyć ostatnie punkty kontrolne, na wschodzie mapy.
"Skoro świt" się trochę przesunęło w czasie... I dopiero chwilę przed 11 wsiadamy na rowery w Poświętnem.
Plan zakłada przejechanie ok. 60 km (zgrubne liczenie "na oko" w samochodzie) poczynając od punktu 19, potem 20, 3 i następnie 8 i 18. Założyliśmy, że punkty w lesie trudno może być znaleźć po ciemku, w dodatku i 19, i 20 to szczyty wzniesień - łatwiej je podjechać w pełni sił. Za to powrót z Domaniewic do samochodu rysował nam się przyjemnym asfaltem. Ok 16 powinniśmy być już z powrotem z kompletem punktów :)
Jak to zwykle bywa - plan sobie, życie sobie. Do punktu 19 trafiliśmy bez trudu, ale z trudem jechaliśmy. Obrana droga w sporej części przypominała plażę, a nasza wycieczka - spacer z rowerem zamiast jazdę :| Do punktu przebyliśmy drogę prawie 9 km, a zajęło to nam około godziny! Po drodze zatrzymaliśmy się tylko na chwilę na przystankach trasy "Śladami Oddziału Majora Hubala".
Do punktu 20 postanawiamy jechać asfaltem. Ok. 12 km przez Idzikowice, Brzuzę, Giełzów, Radzice i Dąbrówkę pokonujemy dosyć sprawnie, na chwilę zbaczamy nad jezioro Drzewickie, a potem 2 km znów brodząc w piasku.
Do PK 3 znów prowadzi nas asfalt (ok 10 km + 2 km lasem). Aby ominąć fragmenty piaszczyste decydujemy się nadrobić kawałek drogi i nawet na chwilę wyjeżdżamy poza mapę :) Szczęśliwie udaje nam się wrócić i odnaleźć punkt położony przy kapliczce na wzniesieniu.
Stąd jedziemy do Domaniewic, przeprawić się promem na lewy brzeg Pilicy. Znów ok. 10 km asfaltem. Jedzie się dobrze, choć jest już chłodno (ok. -3,5 stopnia) i wieje mało przyjemny wiatr. Gdy dojeżdżamy do promu jest już praktycznie ciemno.
Płacimy 4 zł i na dzień dobry Jarek słyszy "weź pan to i ciągnij!". A po chwili "no mocniej, mocniej, tutaj jest mielizna". Nie ma to jak dobra organizacja pracy ;)
Jest godzina 16:15 (o tej porze mieliśmy być już w aucie!), prom działa do 18. Już podejrzewamy kłopoty. Asekuracyjnie dopytujemy czy możemy się chwilę spóźnić. Chwilę tak. "Operator" mieszka praktycznie przy samym promie, w razie czego mamy podejść do domu. Uff, jesteśmy spokojniejsi :)
Decydujemy się najpierw znaleźć 8. Jest bliziutko, ale podjazd lasem, o tej porze dnia (nocy) może być ciężko... Przecinkę w lesie znajdujemy bez problemu, jedziemy w kierunku Pilicy i nagle niespodzianka. Urwisko. Tego nie było w planie... Zostawiamy rowery na górze, sami schodzimy na poszukiwania punktu. Nie wiem czy mieliśmy sporo szczęścia, czy było to łatwe zadanie, ale znajdujemy punk w miarę sprawnie. Idziemy ścieżką do samej rzeki, przy brzegu też ścieżka, chyba poprawiona przy wyrębie drzew. I oto jest!
Został nam już tylko jeden, 18 punkt. Po wyjściu z lasu (już nie szukaliśmy ścieżki, przeszliśmy na przełaj przez las a potem pole) jedziemy ok. 4 km do Roszkowej Woli, tam odbijamy nad Pilicę. Znaleźliśmy drogę, rzekę, las... Przecinkę w lesie... Znowu rzekę... A punku ani śladu ;( Szukaliśmy go naprawdę długo. Przy samym brzegu, głębiej w lesie, na ścieżce, między drzewami, przy paśniku, w zaroślach... Nawet życiem ryzykowałam! (szukałam tego punktu między drzewami, słyszę za mną Jarka, odwracam się, a jego nie ma. Za chwilę znów te dźwięki poruszającej się w lesie osoby - i znów to nie Jarek. Pewnie sarna wędrująca w okolice paśnika, wystraszona światłem i hałasem, ale ryzykowanie życiem bardziej dramatycznie brzmi, doskonale oddaje charakter tamtej sytuacji ;))
To wszystko na nic. Nie wiem czy ta osiemnastka tam jest, tylko tak dobrze się ukryła, czy może przy wycince drzew zaginęła... Ale jest nam trochę szkoda. To miała być wisienka na torcie, a okazała się być łyżką dziegciu. Jarek chciał jej jeszcze szukać, obszedłby pewnie każde drzewo w tym lasku ;) Z trudem, ale dał się przekonać do tego, aby się poddać. Aura nie była zbyt sprzyjająca, nie wiedzieliśmy czy uda nam się przeprawić przez rzekę promem, czy czeka nas wycieczka do mostu w Mysiakowcu, w dodatku miałam poczucie, że zrobiliśmy wszystko co w tych warunkach mogliśmy. Wygląda na to, że musimy tam jeszcze wrócić :) Ale tym razem MUSI TO BYĆ ZA DNIA.
Punktu nie było, więc fot też nie ma. Wierzcie mi na słowo, że nawet w nocy okolica bardzo urokliwa :)
Do asfaltu postanowiliśmy wrócić drogą. Prowadziła trochę naokoło, ale na mapie zaznaczone są jakieś strumienie, ostatnie czego potrzebowaliśmy to przemoczone buty. Tam decyzja - sprawdzamy, czy prom zadziała, czy od razu kierujemy się do mostu? Sprawdźmy! Jest spora szansa, że gość nas przeprawi (o ile nie świętuje zakończenia pracy gdzieś "na bibce"). Uff, jest w domu. Ale nie obyło się bez pouczeń. Godzina 20:15 to nie 18:15, on już prawie spał i cudem udało nam się go dorwać, a w ogóle to od 19 po podwórzu grasuje groźna suka i nikogo nie wpuszcza! Do tej pory dziękujemy niebiosom za tę niewiarygodną koincydencję zdarzeń, która sprawiła, że udało nam się przeprawić przez rzekę promem :)
Ale mogły się bardziej postarać w kategorii kosztowej. Oszczędzanie dziś modne, a tymczasem to była chyba najdroższa przeprawa promowa w naszym życiu (przynajmniej w przeliczeniu na metry rzeki). Jaro już wprawiony w tej robocie dzielnie pomagał :) I pomknęliśmy do Poświętnego - ok 12 km. Kawałek szutrówką, potem bardzo słabym asfaltem (nawet nie zauważyłam kiedy zmieniła się nawierzchnia), i w końcu naprawdę dobrą jezdnią.
Pomimo sporych przelotów asfaltami średnia prędkość jest porażająco średnia. Długości trasy bardzo niedoszacowałam - pomyłka o 30% to dużo za dużo, chociaż ostatecznie trochę zmodyfikowaliśmy jej przebieg. Na koniec jeszcze jedna niespodzianka - wygląda na to, że bardzo przeżyłam porażkę ;) Jednoznacznie wskazują na to dane z pulsaka:
Słówko podsumowania - super spędzona sobota! Pewnie dzięki tym spacerkom odkryłam mięśnie, o których nie miałam pojęcia że istnieją ;) Nabrałam trochę pokory do punktów kontrolnych przygotowanych na Bike Orient (już zaczęły mi się wydawać trywialne :)) i zdobyłam jeszcze ciut doświadczeń, które na pewno zaprocentują w przyszłości.
Po naprawdę ładnym piątku sobota zapowiadała się równie przyjemnie, więc zdecydowaliśmy, że skoro świt ruszamy zdobyć ostatnie punkty kontrolne, na wschodzie mapy.
"Skoro świt" się trochę przesunęło w czasie... I dopiero chwilę przed 11 wsiadamy na rowery w Poświętnem.
Plan zakłada przejechanie ok. 60 km (zgrubne liczenie "na oko" w samochodzie) poczynając od punktu 19, potem 20, 3 i następnie 8 i 18. Założyliśmy, że punkty w lesie trudno może być znaleźć po ciemku, w dodatku i 19, i 20 to szczyty wzniesień - łatwiej je podjechać w pełni sił. Za to powrót z Domaniewic do samochodu rysował nam się przyjemnym asfaltem. Ok 16 powinniśmy być już z powrotem z kompletem punktów :)
Jak to zwykle bywa - plan sobie, życie sobie. Do punktu 19 trafiliśmy bez trudu, ale z trudem jechaliśmy. Obrana droga w sporej części przypominała plażę, a nasza wycieczka - spacer z rowerem zamiast jazdę :| Do punktu przebyliśmy drogę prawie 9 km, a zajęło to nam około godziny! Po drodze zatrzymaliśmy się tylko na chwilę na przystankach trasy "Śladami Oddziału Majora Hubala".
Śladami oddziału majora Hubala© SylaNaRowerze1
irytujący, niezaplanowany spacer© SylaNaRowerze1
No i w końcu jest! PK 19 na szczycie wzniesienia© SylaNaRowerze1
Do punktu 20 postanawiamy jechać asfaltem. Ok. 12 km przez Idzikowice, Brzuzę, Giełzów, Radzice i Dąbrówkę pokonujemy dosyć sprawnie, na chwilę zbaczamy nad jezioro Drzewickie, a potem 2 km znów brodząc w piasku.
po drodze mijamy stację towarową w Idzikowicach© SylaNaRowerze1
taki obrazek widziałam chyba ostatni raz jako dziecko, u babci na wsi© SylaNaRowerze1
jesienny krajobraz© SylaNaRowerze1
jezioro Drzewickie© SylaNaRowerze1
i znowu piaaach :/© SylaNaRowerze1
PK 20 zdobyty!© SylaNaRowerze1
jeszcze jeden dowód, dla wielbicieli mojego uśmiechu ;)© SylaNaRowerze1
Do PK 3 znów prowadzi nas asfalt (ok 10 km + 2 km lasem). Aby ominąć fragmenty piaszczyste decydujemy się nadrobić kawałek drogi i nawet na chwilę wyjeżdżamy poza mapę :) Szczęśliwie udaje nam się wrócić i odnaleźć punkt położony przy kapliczce na wzniesieniu.
kapliczka na wzniesieniu przy PK 3© SylaNaRowerze1
upadający krzyż© SylaNaRowerze1
w promocji jeszcze jedna fota z wyszczerzonymi zębami :)© SylaNaRowerze1
trochę nieostre, ale z grubsza widać, że górka zacna. Jaro zjechał, a ja nawet nie podjechałam ;)© SylaNaRowerze1
Stąd jedziemy do Domaniewic, przeprawić się promem na lewy brzeg Pilicy. Znów ok. 10 km asfaltem. Jedzie się dobrze, choć jest już chłodno (ok. -3,5 stopnia) i wieje mało przyjemny wiatr. Gdy dojeżdżamy do promu jest już praktycznie ciemno.
Płacimy 4 zł i na dzień dobry Jarek słyszy "weź pan to i ciągnij!". A po chwili "no mocniej, mocniej, tutaj jest mielizna". Nie ma to jak dobra organizacja pracy ;)
Jest godzina 16:15 (o tej porze mieliśmy być już w aucie!), prom działa do 18. Już podejrzewamy kłopoty. Asekuracyjnie dopytujemy czy możemy się chwilę spóźnić. Chwilę tak. "Operator" mieszka praktycznie przy samym promie, w razie czego mamy podejść do domu. Uff, jesteśmy spokojniejsi :)
oto i prom© SylaNaRowerze1
zachód słońca nad Pilicą© SylaNaRowerze1
i jeszcze zachód© SylaNaRowerze1
Decydujemy się najpierw znaleźć 8. Jest bliziutko, ale podjazd lasem, o tej porze dnia (nocy) może być ciężko... Przecinkę w lesie znajdujemy bez problemu, jedziemy w kierunku Pilicy i nagle niespodzianka. Urwisko. Tego nie było w planie... Zostawiamy rowery na górze, sami schodzimy na poszukiwania punktu. Nie wiem czy mieliśmy sporo szczęścia, czy było to łatwe zadanie, ale znajdujemy punk w miarę sprawnie. Idziemy ścieżką do samej rzeki, przy brzegu też ścieżka, chyba poprawiona przy wyrębie drzew. I oto jest!
Punkt 8 zdobyty!© SylaNaRowerze1
uwierzcie na słowo - tam jest Pilica© SylaNaRowerze1
Został nam już tylko jeden, 18 punkt. Po wyjściu z lasu (już nie szukaliśmy ścieżki, przeszliśmy na przełaj przez las a potem pole) jedziemy ok. 4 km do Roszkowej Woli, tam odbijamy nad Pilicę. Znaleźliśmy drogę, rzekę, las... Przecinkę w lesie... Znowu rzekę... A punku ani śladu ;( Szukaliśmy go naprawdę długo. Przy samym brzegu, głębiej w lesie, na ścieżce, między drzewami, przy paśniku, w zaroślach... Nawet życiem ryzykowałam! (szukałam tego punktu między drzewami, słyszę za mną Jarka, odwracam się, a jego nie ma. Za chwilę znów te dźwięki poruszającej się w lesie osoby - i znów to nie Jarek. Pewnie sarna wędrująca w okolice paśnika, wystraszona światłem i hałasem, ale ryzykowanie życiem bardziej dramatycznie brzmi, doskonale oddaje charakter tamtej sytuacji ;))
To wszystko na nic. Nie wiem czy ta osiemnastka tam jest, tylko tak dobrze się ukryła, czy może przy wycince drzew zaginęła... Ale jest nam trochę szkoda. To miała być wisienka na torcie, a okazała się być łyżką dziegciu. Jarek chciał jej jeszcze szukać, obszedłby pewnie każde drzewo w tym lasku ;) Z trudem, ale dał się przekonać do tego, aby się poddać. Aura nie była zbyt sprzyjająca, nie wiedzieliśmy czy uda nam się przeprawić przez rzekę promem, czy czeka nas wycieczka do mostu w Mysiakowcu, w dodatku miałam poczucie, że zrobiliśmy wszystko co w tych warunkach mogliśmy. Wygląda na to, że musimy tam jeszcze wrócić :) Ale tym razem MUSI TO BYĆ ZA DNIA.
Punktu nie było, więc fot też nie ma. Wierzcie mi na słowo, że nawet w nocy okolica bardzo urokliwa :)
Do asfaltu postanowiliśmy wrócić drogą. Prowadziła trochę naokoło, ale na mapie zaznaczone są jakieś strumienie, ostatnie czego potrzebowaliśmy to przemoczone buty. Tam decyzja - sprawdzamy, czy prom zadziała, czy od razu kierujemy się do mostu? Sprawdźmy! Jest spora szansa, że gość nas przeprawi (o ile nie świętuje zakończenia pracy gdzieś "na bibce"). Uff, jest w domu. Ale nie obyło się bez pouczeń. Godzina 20:15 to nie 18:15, on już prawie spał i cudem udało nam się go dorwać, a w ogóle to od 19 po podwórzu grasuje groźna suka i nikogo nie wpuszcza! Do tej pory dziękujemy niebiosom za tę niewiarygodną koincydencję zdarzeń, która sprawiła, że udało nam się przeprawić przez rzekę promem :)
Ale mogły się bardziej postarać w kategorii kosztowej. Oszczędzanie dziś modne, a tymczasem to była chyba najdroższa przeprawa promowa w naszym życiu (przynajmniej w przeliczeniu na metry rzeki). Jaro już wprawiony w tej robocie dzielnie pomagał :) I pomknęliśmy do Poświętnego - ok 12 km. Kawałek szutrówką, potem bardzo słabym asfaltem (nawet nie zauważyłam kiedy zmieniła się nawierzchnia), i w końcu naprawdę dobrą jezdnią.
Pomimo sporych przelotów asfaltami średnia prędkość jest porażająco średnia. Długości trasy bardzo niedoszacowałam - pomyłka o 30% to dużo za dużo, chociaż ostatecznie trochę zmodyfikowaliśmy jej przebieg. Na koniec jeszcze jedna niespodzianka - wygląda na to, że bardzo przeżyłam porażkę ;) Jednoznacznie wskazują na to dane z pulsaka:
przeżyłam zawał i nawet nie zauważyłam© SylaNaRowerze1
Słówko podsumowania - super spędzona sobota! Pewnie dzięki tym spacerkom odkryłam mięśnie, o których nie miałam pojęcia że istnieją ;) Nabrałam trochę pokory do punktów kontrolnych przygotowanych na Bike Orient (już zaczęły mi się wydawać trywialne :)) i zdobyłam jeszcze ciut doświadczeń, które na pewno zaprocentują w przyszłości.
- DST 81.13km
- Czas 05:29
- VAVG 14.80km/h
- VMAX 44.27km/h
- Temperatura 1.0°C
- HRavg 125 ( 62%)
- Kalorie 3696kcal
- Sprzęt Viper
- Aktywność Jazda na rowerze
Komentarze
Fajnie, że ktoś odwiedza nasze Bike Orientowe punkty.
mavic - 08:13 czwartek, 5 stycznia 2012 | linkuj
Syla, nie tylko Ty czekasz, ja też dołączam się do czeknia na kolejną edycje BO, karty można wysyłać do końca roku z tego co mi wiadomo, także masz jeszcze chwilkę. Znaczek i siup do skrzynki.
A może kolega zdradzi gdzie się odbędą kolejne zawody? ;) Tymoteuszka - 09:00 poniedziałek, 19 grudnia 2011 | linkuj
A może kolega zdradzi gdzie się odbędą kolejne zawody? ;) Tymoteuszka - 09:00 poniedziałek, 19 grudnia 2011 | linkuj
Syla, nie tylko Ty czekasz, ja też dołączam do czekania ;) Karty można wysyłać do końca roku, z tego co się nie mylę, także znaczek i siup do skrzynki.
Może dowiemy się od bikera gdzie kolejna edycja BO się rozegra? Tymoteuszka - 08:58 poniedziałek, 19 grudnia 2011 | linkuj
Może dowiemy się od bikera gdzie kolejna edycja BO się rozegra? Tymoteuszka - 08:58 poniedziałek, 19 grudnia 2011 | linkuj
Bardzo ciekawa relacja. Co do punktu 18 to z wielkim prawdopodobieństwem punkt ten został skradziony. Wkrótce na stronie pojawi się o tym informacja na stronie Adventureorient.pl. Zachęcam do przesłania wypełnionej karty do organizatorów gry i wzięcia udziału w losowaniu nagród.
piobiker - 16:51 niedziela, 18 grudnia 2011 | linkuj
jeszcze jedno... masz piękny paznokieć kciuka lewej dłoni:P uffff trochę myślałem nad tym, ale się udało:)
lszym - 19:45 środa, 16 listopada 2011 | linkuj
Przeczytałem i się zmęczyłem, czyli Wam też łatwo nie było:) Fajną macie zajawkę i widzę, że sprawia dużą frajdę (swoją drogą relacja kapitalna).
Dzięki za link, ale zaproponowałaś go moja droga osobie, która myli prawą rękę z lewą, a o obsłudze kompasu wie całe nic, więc na razie podziękuję.
Choć chodzi mi po głowie zgłoszenie się do miejscowego trenera BnO i jakbym podstawy poznał, to chciałbym się sprawić na rowerze, choć imprezą sezonu i tak będzie z pewnością Mazovia 24 h w Wieliszewie. Mamy tam z Cinkiem rachunki do wyrównania:) lszym - 19:38 środa, 16 listopada 2011 | linkuj
Dzięki za link, ale zaproponowałaś go moja droga osobie, która myli prawą rękę z lewą, a o obsłudze kompasu wie całe nic, więc na razie podziękuję.
Choć chodzi mi po głowie zgłoszenie się do miejscowego trenera BnO i jakbym podstawy poznał, to chciałbym się sprawić na rowerze, choć imprezą sezonu i tak będzie z pewnością Mazovia 24 h w Wieliszewie. Mamy tam z Cinkiem rachunki do wyrównania:) lszym - 19:38 środa, 16 listopada 2011 | linkuj
No, kochani. Wielki szacun dla Was.
A mówiłam...., że lepiej wcześniej wyjechać w drogę....? Mówiłam..? :p Tymoteuszka - 22:30 wtorek, 15 listopada 2011 | linkuj
Komentuj
A mówiłam...., że lepiej wcześniej wyjechać w drogę....? Mówiłam..? :p Tymoteuszka - 22:30 wtorek, 15 listopada 2011 | linkuj